32 358-66-12
teraz gra:-
Egida
Zobacz ramówkę

“Połączenie chłodu zimy z ciepłem lata” - recenzja EP-ki: zachwyt - S/T

Tekst: Wojciech Par

Korekta: AS

Pamiętam, jak dwa lata temu recenzowałem materiał thrashowego zespołu Pandemic z Krakowa. Wyszedł on 26 stycznia 2020 roku. Teraz znowu recenzuję twór, którego premiera miała miejsce również 26 stycznia. Od tego czasu trochę się zmieniło: nie tylko moje postrzeganie otoczenia, ale też świata muzycznego. I w związku z tym chciałbym teraz się podzielić z Wami moim małym odkryciem, jakim jest debiutancka EP-ka solowego projektu zachwyt. Zapraszam Was do zachwycenia się zachwytem!


 
Czym jest zachwyt?
 
zachwyt jest solowym projektem pochodzącym z Oświęcimia, którego brzmienia sięgają po takie gatunki jak: shoegaze, alternatywa, post-punk, post-rock oraz (moim skromnym zdaniem) ambient. W przypadku tego debiutu jest najwięcej dźwięków shoegaze’owych, ale o brzmieniu później.
 
O projekcie usłyszałem stosunkowo niedawno; fanpage projektu wyświetlił się w moich facebookowych propozycjach i pomyślałem: “czemu nie, polajkuję”. Jakiś czas później na pewnej muzycznej grupie twórca zachwytu udostępnił epkę szerszej publice, wśród której znalazła się również moja skromna osoba. W link kierujący na YouTube kliknąłem i usłyszałem. Co takiego? Już spieszę z wytłumaczeniem. 
 
Pierwsze dźwięki utworu “nic osobistego” sprawiły, że poczułem swego rodzaju połączenie chłodu zimy z ciepłem lata, a to uczucie towarzyszyło mi przez całe siedemnaście minut i jedenaście sekund epki. Brzmi chaotycznie, nie? No właśnie nie do końca. Nawet jeśli chaotyczność oznacza coś niepoukładanego, to w przypadku zachwytu ten chaos wydaje się być dość poukładanym, by nie powiedzieć “zaplanowanym” zjawiskiem. Z jednej strony mamy swoisty patos i senność shoegaze’u. Z drugiej mamy ciepło i niesztampowość post rocka i alternatywy. Zaś z trzeciej mamy pewien chłód i ciężar wynikający z wpływów post punku oraz ambientu. Wszystko to komponuje logiczną i jednocześnie chaotyczną całość, która wprawia w - wybaczcie powtórzenie - zachwyt. Brzmienia gitary elektrycznej przywodzą mi na myśl chociażby Alison’s Halo, którego album “Eyedazzler” z 1996 roku uwielbiam i do którego chętnie wracam. Tu właśnie przedstawia się ten pewien chłód, który zawsze mi się kojarzy z Alison’s. Natomiast ciepło objawia się przez wokale przywodzące na myśl LSD and the Search for God. Pomimo tej fioletowej okładki, która przedstawia stricte scenerię zimową, to i tak właśnie można odczuć to przyjemne lato mieszające się z chłodem lutego. 
 
Weźmy też pod uwagę, to że polska scena shoegaze’owa zyskuje kolorów każdym debiutem, nie tylko zachwytu. Jeden z moich znajomych słusznie zauważył, że shoegaze jest pewną niszą jeśli chodzi o polską muzykę. Oczywiście, ktoś zaraz krzyknie, że “przecież na Wikipedii jest napisane, że Myslovitz gra shoegaze!”. Ale czy Myslovitz to tak naprawdę shoegaze? Nie chcę odpowiadać, ale warto zadać sobie samo pytanie. Mamy też np. Gołębie, których album “Jest Mi Tak Dobrze, Że Lepiej Poczułbym Się Tylko Martwy” jest dla mnie udźwiękowieniem zeszłorocznych wakacji, ale to wciąż za mało, żeby polska scena shoegaze’owa rozkwitła tak, jak powinna. Być może taki ma być żywot shoegaze’u w naszym rodzimym kraju? Może to ma być nisza, którą zrozumie niewielka liczba osób?
 
Podsumowując.
 
zachwyt swoim debiutem zachwyca, unosi, ogrzewa i chłodzi słuchacza. Wprawia w pewną konsternację, lecz nie jest ona problematyczna a ciekawa i zachęcająca do ponownego odsłuchu. Pamiętajcie, nie mylcie zachwytu z gorączką!
 
Cóż, jedyne co mi pozostaje w tym momencie, to zachęcenie Was do zapoznania się z zachwytem oraz wyczekiwanie na więcej! 
 
Zapraszam! 
 

Uniwersytet Śląski w Katowicach
Telewizja Internetowa Uniwersytetu Śląskiego
Suplement+

Radio Chat

    Napisz wiadomość