Biało-czerwony początek wiosny
W końcu mamy wiosnę! Przywitaliśmy ją rzecz jasna 21 marca. Wtedy Marzanna wpadła do Rawy, a... piłka do bramki. Niejednokrotnie. Ten dzień należał bowiem do reprezentacji Polski. Nie jednej, nie dwóch, ale aż trzech.
Dobry wynik bez stylu
Pierwsza na myśl przychodzi oczywiście reprezentacja seniorska. Podopieczni Jerzego Brzęczka pierwszego dnia wiosny rozpoczęli walkę o punkty w eliminacjach do Euro 2020. Ostatecznie wygrali 1:0 z Austrią, która uchodziła za najtrudniejszego rywala w grupie G. Trudno jednak się oszukiwać, Polacy w tym meczu zagrali co najmniej słabo. Gdyby nie uraz Piotra Zielińskiego, nie wiadomo czy nasz selekcjoner w ogóle wpuściłby na boisko Krzysztofa Piątka. Szczęście w nieszczęściu, że „El Pistolero” wszedł na boisko w 59. minucie, a niecałe 10 minut później po strzale Tomasza Kędziory wykorzystał piłkę odbitą przez bramkarza i głową wpakował ją do bramki. Ku zdziwieniu wszystkich dobrze wyglądała też jego współpraca z Robertem Lewandowskim, z którym wzajemnie się uzupełniał. Niemniej jednak trudno szukać większych pozytywów w grze naszych reprezentantów, którzy po prostu zagrali w tym spotkaniu bez stylu.
Wiele nie zmienia tu nawet wczorajszy mecz z o wiele słabszą Łotwą, która zresztą postawiła Polakom mocny opór. Pierwsza połowa do zapomnienia, a końcówka drugiej ledwie do przełknięcia – tak w pigułce można streścić wczorajszą grę naszej reprezentacji. Dwie bramki należy potraktować raczej jako konieczność, chociaż oczywiście cieszyć mogą nieoczywiste asysty Arkadiusza Recy i Kuby Błaszczykowskiego. No i oczywiście gol Roberta Lewandowskiego, który na Stadionie Narodowym strzela w każdym meczu o punkty od 13 czerwca 2015 roku. Ktoś może jednak powiedzieć, że w piłce nożnej ostatecznie liczy się tylko jedna statystyka, a są nią oczywiście strzelone bramki. I będzie miał całkowitą rację. Kiedy jednak ta statystyka przestaje działać, zaczyna się nerwowe szukanie winnych.
Nawet jeśli w męczarniach awansujemy na przyszłoroczne mistrzostwa Europy, to już na samej imprezie możemy obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku. Do tego czasu wiele jednak może się zdarzyć, więc pozostaje mieć nadzieję, że podopieczni Jerzego Brzęczka wyrobią sobie swój własny styl i zaczną grać przyjemnie dla oka. Tym bardziej, że na chwilę obecną selekcjoner ma do dyspozycji zawodników z europejskiej czołówki.
Dobry wynik bez fundamentów
W tym roku w mistrzostwach Europy weźmie natomiast udział reprezentacja Polski U-21. Podopieczni Czesława Michniewicza rozgrywają swoje ostatnie mecze przygotowawcze przed imprezą, która rozpocznie się już 16 marca we Włoszech i San Marino. W pierwszy dzień wiosny w Bristolu zremisowali 1:1 z Anglią. Biorąc pod uwagę okoliczności, trzeba przyznać, że jest to dla Polaków bardzo dobry wynik.
Nasza młodzieżowa reprezentacja zagrała w Anglii bez powołanych do seniorskiej kadry Dawida Kownackiego, Szymona Żurkowskiego i Roberta Gumnego, a także bez kontuzjowanego Pawła Bochniewicza. Ta czwórka stanowi pewną podstawę swojej drużyny U-21, a dwóch pierwszych śmiało można uznać za jej fundamenty. Jakby tego było mało, w składzie Anglików znaleźli się mistrzowie świata U-20 z 2017 roku. Mimo tego wieloma skutecznymi interwencjami popisał się Kamil Grabara, pięknego gola z rzutu wolnego strzelił Sebastian Szymański, a cała drużyna zagrała po prostu mądrze, zwłaszcza w obronie. Już jutro podopiecznych Czesława Michniewicza czeka natomiast ostatni test przed czerwcową imprezą. W Grodzisku Wielkopolskim zmierzą się z Serbią.
Dobry wynik bez problemów
Najwięcej zwycięstw w pierwszy dzień wiosny odniosła jednak reprezentacja Polski U-20. Podopieczni Jacka Magiery zostali podzieleni na dwa składy. Pierwszy z nich zagrał mecz towarzyski z Japonią w Łodzi. Mimo przewagi Japończyków, to Polacy zdobyli ładne bramki i ostatecznie wygrali 4:1. Co więcej, po spotkaniu odbyła się jeszcze umówiona wcześniej seria rzutów karnych. W niej również lepsi okazali się Biało-Czerwoni z ostatecznym wynikiem 5:4.
Równie dużo radości kibicom dostarczył drugi skład, który zagrał z Anglią w Turnieju Ośmiu Narodów. Reprezentanci Polski i tym razem okazali się lepsi, ogrywając Anglików 3:1. Na koniec Polacy zmierzą się jutro w Bielsku-Białej z reprezentacją Niemiec. Już 23 maja podopieczni Jacka Magiery rozpoczną natomiast mistrzostwa świata, które odbędą się w Polsce. Swoje mecze grupowe Biało-Czerwoni rozegrają właśnie w Łodzi, gdzie w pierwszy dzień wiosny pokonali Japończyków.
Pozostaje mieć nadzieję, że nie tylko początek wiosny będzie należał do naszych reprezentacji. Wszyscy liczymy przede wszystkim na dobre wyniki na zbliżających się imprezach. Oby zatem wszystkie nasze drużyny zagrały w ładnym stylu, z fundamentami i bez problemów.