Opublikowane na Radio Egida (https://egida.us.edu.pl/)

Lista Werhopera (czyli The Best of 2021)

Tekst: Szymon Różyc
Korekta: AS

Śnieg sypie przez pięć minut, żeby potem stopnieć w kilka sekund, a studenci bardziej niż na Gwiazdkę czekają na ogłoszenie zajęć zdalnych. Chwila, to zdanie już nie jest aktualne…
Spotify puszcza swoje Wrapped 2021 i tym samym utwierdza nas w przekonaniu, że nadszedł moment podsumowania minionego roku. W sumie to też już trochę się zestarzało…
Jeżeli czas płynie, to nie niczym spokojny strumyk sunący wzdłuż górskiego szlaku, a prędzej jak bezlitośnie napędzana potwornym ciśnieniem woda w rurach ponurych fabryk z szarych, industrialnych bajek. Nie pozwala złapać oddechu i zmusza do spisywania absurdalnych porównań w miejsce wstępu, który stracił na aktualności szybciej niż nowy sezon Wiedźmina stracił szacunek książkowych fanów zaraz po drugim odcinku. Ale gdzieś pod koniec roku znajduje się ta mała chwila, żeby usiąść i się zastanowić, tak na spokojnie. Złapać oddech i nadrobić zaległości, choćby takie muzyczne. I tak się składa, że może, a nawet na pewno, mam tu parę albumów, które mogliście przeoczyć. A o których zdecydowanie powinniście wiedzieć!
Ale najpierw…

Zawód roku

Deafheaven – Infinite Granite


Data premiery:
20 sierpnia
Gatunek: shoegaze z naleciałościami blackgaze’u
Dla kogo: ludzi, którzy uważają, że Slowdive jest lepszy od My Bloody Valentine

Zmiana gatunku nie była błędem. W żadnym wypadku! To, że Deafheaven w końcu odejdzie od swoich blackowych korzeni i pójdzie w czysty shoegaze było wiadome od Ordinary Corrupt Human Love. Ba, kibicowałem im w tym eksperymencie! Jednak kalifornijski kwartet popełnia karygodny błąd w kompozycji utworów. One są po prostu nudne. Wraz z odcięciem się od kontrastu brutalnego z pięknym, kawałki Deafheaven przestały być ekscytujące. Nie jest to zła płyta, ale naprawdę blednie w zestawieniu ze swoimi starszymi braćmi. Kiedy Sunbather był marzeniem o czymś jakże pięknym i jakże nieosiągalnym, a OCHL energicznie afirmował wszelkie życie, tak Infinite Granite to powrót do domu po 12 godzinach roboty, położenie się na kanapie i godzinna drzemka. Tak, jest przyjemnie, ale jest w tym jakaś pustka. Porównywanie do blackgaze’owych poprzedników może być nie fair, ale Nieskończony Granit wcale nie wypada lepiej w zestawieniu z kolegami wewnątrz swojego gatunku. Można mieć tylko nadzieję, że jak Alcest po Shelter, Deafheaven wrócą do swoich korzeni z równie genialną płytą jak Kodama.
Choć trzeba przyznać.

„In Blur” to singiel roku.

TA NOSTALGIA!

 

A teraz topka.

 

Miejsce 5 (dzielone)

Frontierer – Oxidized


Data premiery:
1 października
Gatunek: mathcore, djent, glitch
Dla kogo: chcących wiedzieć jak brzmi sfatygowany kalkulator od środka

Bezlitosna i odhumanizowana młócka połączona ze zaskakującym groove’em oraz melodiami. Tak w kilku słowach można podsumować jeden z najlepszych ekstremalnych albumów tego roku. Niszowy brytyjsko-amerykański Frontierer w pełni zasługuje na uwagę mediów oraz fanów ciężkiego grania, a potwierdzeniem tego jest Oxidized. Album, który od początku do końca atakuje słuchacza dzikimi pokręconymi dźwiękami w nerwowych matematycznych rytmach poprzez intrygujący miks nisko strojonych gitar z elektryzującym futurystycznym glitchem. Jednak chaos ten jest w pełni kontrolowany oraz zespojony ze wspomnianym wyżej groove’em oraz melodią. Przy czym tej ostatniej mogłoby być więcej. Krążek osiąga swój cel jakim jest dźwiękowy terror na naszych uszach, ale z czasem staje się monotonny. Partie melodyczne świetnie go kontrastują, ale dzieje się to zdecydowanie za rzadko. Wiecie, za dużo dobrej rzeczy, to też nie zdrowo, tym samym potrzebne tu jest głębsze urozmaicenie. Mimo wszystko Oxidized w pełni zasługuje na miejsce wśród najlepszych wydawnictw tego roku, a Frotierer zdecydowanie jest zespołem, który powinien być propsowany.

 

 

MØL – Diorama

Data premiery: 5 listopada
Gatunek: blackgaze zmieszany z metalcore’em i… pop punkiem?
Dla kogo: zawiedzionych fanów Deafheaven (no patrzcie, jak się składa!)

W naturze istnieje równowaga, czego dowodem jest Diorama (huh, rym częstochowski). Kiedy blackgaze’owi poster boys zawodzą swoich fanów, nagle wkracza duński MØL ze swoim drugim longplayem i lądują wśród najlepszych wydawnictw roku. Co wyróżnia Dioramę na tle innych blacków oraz ich dzieci z shoegaze’em? Na pewno konstrukcje utworów jak ewidentna metalcore’owa budowa w „Photophobic” i „Serf”, czy nostalgia za pop punkiem wczesnych lat dwutysięcznych w „Vestige”. Poza tym klasyczne flashbacki do typowego blackgaze’u a’la Deafheaven w „Redacted”, czy „Tvesind” oraz wzruszające alcestowe post-blackowe zakończenie na tytułowym kawałku. 46 minut pełne energii, melancholii, wzruszeń i genialnego połączenia skandynawskiej agresji z ciepłymi, miłymi melodiami. Idealny krążek na ciemne, zimowe popołudnie z gorącą herbatą. Zastrzyk energii po męczącym dniu, wyrzucenie negatywnych emocji, pocieszenie w słodkich leadach oraz refleksja przy nostalgicznych momentach. Jak widać black, nawet ten hipsterski, należy jednak do krajów północy.

 

 

 

Miejsce 4

Tyler, The Creator – Call Me If You Get Lost




Data premiery: 25 czerwca
Gatunek: rap, soul, pop, trochę reggae, ogólnie dużo koloru
Dla kogo: tej specyficznej grupy fanów Wesa Andersona, którzy The Kinks zamienili na Wu-Tang Clan

Po dwóch GENIALNYCH albumach prezentujących delikatniejszą oraz dojrzalszą stronę Tylera, powraca on do swoich hip hopowych korzeni przy pełnym zachowaniu nabytego w ciągu ostatnich kilku latach doświadczenia. I choć CMIYGL jest nieco słabszy od Flower Boya oraz Igora, tak nadal jest płytą na naprawdę wysokim poziomie. Tyler oddaje hołd epoce mixtape’ów i wykorzystuje tą formę, żeby opowiedzieć o swoich ostatnich przeżyciach. Sława, szacunek, pieniądze, ale także refleksja nad własnym życiem, próba zainspirowania innych kreatywnych dusz oraz, oczywiście, cała seria jego miłosnych żalów. Kawałki jak „CORSO”,  „LUMBERJACK”, czy „JUGGERNAUT” to nowa, dojrzała interpretacja hardcore’owego stylu z wczesnych albumów, „WUSYANAME” przywołuje lata ‘90, „HOT WIND BLOWS” i „SWEET / I THOUGHT YOU WANTED TO DANCE” zabierają nas w objęcia Flower Boya, a „MASSA” oraz „WILSHIRE” to Tyler, The Storyteller. Jednak przede wszystkim Okonma na CMIYGL tworzy swój kolorowy świat za pomocą dźwięków, tekstów, teledysków oraz scenografii koncertowej. Przyjmuje personę wzorowaną na Charlesie Baudelaire i zabiera nas w piękną podróż rodem z filmów Wesa Andersona.

 

 

Miejsce 3

black midi – Cavalcade


Data premiery:
26 maja
Gatunek: rock eksperymentalny, rock progresywny, jazz, math rock
Dla kogo: starych dusz uwięzionych w ciałach młodych intelektualistów

Dwa lata po swoim hałaśliwym i elektryzującym debiucie, black midi powraca wraz z nowym składem, nowym stylem i nowym krążkiem. Improwizacja ustępuje miejsca bardziej przemyślanej kompozycji, a nastrój łagodnieje. Choć zespół nadal potrafi uderzyć pokręconym rockiem, tak tym razem stawia na jazzową zadumę i wymaga więcej skupienia. Cavalcade ma mniej kontrastów, a więcej budowania oraz utrzymywania klimatu. Wpływy Primusa zostają wymienione na wpływy King Crimson,  wszelkie przestery ustępują saksofonowi, a mimo to black midi utrzymuje poziom debiutu. Czyli są o krok od arcydzieła! Jak Schlagenheim miał o jeden utwór za dużo, tak Cavalcade ma o jeden za mało. Gdyby wrzucić coś bardziej energicznego i może hałaśliwego w przedostatnie miejsce, wtedy... Ech… Ale i tak mamy genialny, bardziej spójny od poprzedniego krążek. Awangardowy „John L”, retro romantyczna „Marlene Dietrich”, matematyczna „Chondromalacia Patella”, jazzowe „Slow”, reinkarnujący Davida Bowie „Dethroned”, czy O MÓJ BOŻE „Ascending Forth”. Tak, black midi jest o krok od arcydzieła. Gdyby tylko połączyli swoje dwa albumy w jeden. Wtedy mielibyśmy współczesną klasykę do rozmów przez kolejne lata, i lata, i lata.

 

 

 

 

 

 

Miejsce 2

SPIRIT OF THE BEEHIVE – ENTERTAINMENT, DEATH



Data premiery: 9 kwietnia
Gatunek: indie rock, noise pop, psychodelia
Dla kogo: tych chorych pomyleńców przełączających piosenki po paru sekundach

Mieliście kiedyś taką gorączkę, że aż sny mieszały się wam z jawą? Czuliście, że rzeczy, które widzicie nie są prawdziwe, ale jakże były one osadzone w rzeczywistości? I oczywiście wszystko chaotycznie się zmieniało oraz gmatwało? Jeśli nie, to możecie to nadrobić ostatnim albumem SPIRIT OF THE BEEHIVE. Surrealistyczna oraz psychodeliczna podróż przez inspiracje popem lat ’60, hipsterski indie rock oraz miejscami hardo przesterowany punk. Wszystko to w hałaśliwym noise’owym sosie oraz zaburzonej, fragmentarycznej budowie. Trudno tu mówić o utworach, kiedy one same przypominają bardziej winiety i snippety piosenek, które rozbrzmiewają w trakcie kompletnego zjazdu. Tak, można wyhaczyć, że „THERE’S NOTHING YOU CAN’T DO” ma krzykliwy koniec, „GIVE UP YOUR LIFE” sztos groove w pierwszym riffie, „THE SERVER IS IMMERSED” to czysta faza, a „I SUCK THE DEVIL’S COCK” jest dosłownie kilkoma kawałkami w jednym. Ale co z tego, kiedy siłą tego albumu jest doświadczenie go jako całość. Porąbaną, dziwną, ale jakże piękną i kolorową! Pierwsze przesłuchanie może być chaotyczne, drugie może mniej. Z każdym kolejnym będziecie coraz bardziej odkrywać geniusz jaki jest w tej płycie.

 

 

Miejsce 1

The Armed – ULTRAPOP



Data premiery: 16 kwietnia
Gatunek: eksperymentalny hardcore/mathcore, shoegaze, noise i w sumie pop
Dla kogo: zainteresowanych jak brzmią sterydy

Jest duża szansa, że ktoś z was jest w The Armed. Może nawet wszyscy. Może nawet ja. A może The Armed nie istnieje, tylko wszystkim coś się pomyliło. Czy The Armed to sekta? Może. Czy obecny skład poznał się w siłowni? Może. Czy ULTRAPOP to najciekawszy album tego roku? Refract. Jak każdy album tego roku, ten też jest miksem. Ale miksem idealnym. Chaotyczny i krzykliwy hardcore, senny i marzycielski shoegaze, wpływy elektroniki oraz wszechobecny pop. Wszystko łączy się w naprawdę, ale to naprawdę spójną całość. Żaden kompromis, a istny, tytułowy ULTRAPOP. Prawie 40 minut, gdzie darcie mordy ma pamiętne gitarowe melodie („MASUNGA VAPORS”, „FAITH IN MEDICATION”), a wszelkie przyjemne piosenki są sabotowane przez połamane rytmy i dziwne dźwięki („A LIFE SO WONDERFUL”, „AVEREGE DEATH”, „BAD SELECTION”). Ładny początek w tytułowym utworze, mroczny koniec w „THE MUSIC BECOMES A SKULL” oraz wszelki geniusz we wszystkim pomiędzy. Jest jakaś wada? Tak. Przeklęta kompresja będąca zabiegiem celowym, nadająca sterydów całemu albumowi, ale też utrudniająca odbiór. Jednak dobre słuchawki lub głośniki i ta chaotyczna ściana dźwięku staje się głęboko przemyślaną… Ścianą dźwięku... Która nadal jest chaotyczna… I melodyjna! I krzykliwa! Ekstremalna! I ogólnie fajna! Kto jest w końcu w The Armed?! Refract!

 

 

 

Pozostałe

shame – Drunk Tunk Pink

Data premiery: 15 stycznia
Gatunek:
post punk (tak w sumie)
Dla kogo: aroganckich chłopców i dziewcząt potrafiących w jednym zdaniu zawrzeć słowa: „oi”, „mate” oraz „lad”.



Black Country, New Road – For the first time

Data premiery: 5 luty
Gatunek:
eksperymentalny rock, post punk, jazz
Dla kogo:
adoratorów brytyjskiej inżynierii



While She Sleeps – SLEEPS SOCIETY

Data premiery: 16 kwietnia
Gatunek:
metalcore
Dla kogo:
„BMTH się skończyło, pluję na nich, ha-tfu”



Gojira – Fortitude

Data premiery: 30 kwietnia
Gatunek:
groove metal, metal progresywny
 Dla kogo:
40 ziomków lubiących zarówno FMTH / TWOAF, jak i Magmę



Between The Buried And Me – Colors II

Data premiery: 20 sierpnia
Gatunek:
progresywny death metal
Dla kogo:
hejterów Dream Theater


Kanye West – Donda

Data premiery: 29 sierpnia
Gatunek:
eksperymentalny rap, psychodeliczny trap, gospel
Dla kogo:
a macie tu reckę!



Sadness – april sunset

Data premiery: 29 października
Gatunek:
blackgaze, post rock, ambient
Dla kogo:
melancholików płaczących przy dźwiękach tostera



Emma Ruth Rundle – Engine Of Hell

Data premiery: 5 listopada
Gatunek:
bardzo smutne ballady
Dla kogo:
melancholików szukających soundtracku do jesienno-zimowej handry



Converge – Bloodmoon: I

Data premiery: 19 listopada
Gatunek:
sludge metal, gotyk, trochę hardcore’u
Dla kogo:
hardcore kidów umawiających się z gotkami

Adres źródła: https://egida.us.edu.pl/kultura/lista-werhopera-czyli-the-best-of-2021/rl2