© AFP
W niedzielę odbył się mecz Igrzysk Azjatyckich, w którym reprezentantki Japonii zmierzyły się z zawodniczkami z Afganistanu. Część mediów rozpisuje się o wyniku. Afganki przegrały bowiem wszystkie trzy sety, odpowiednio: 2:25; 0:25; 5;25. Jest to jednak jeden z nielicznych przypadków, gdzie wynik powinien zejść na dalszy plan.
Dlaczego to wszystko jest takie ważne?Afganistan to kraj, w którym prawa kobiet w zasadzie nie są przestrzegane, ale od początku. W latach 1996-2001 talibowie odebrali kobietom większość praw. Zabronili im między innymi:
- pracować
- kształcić się
- wychodzić z domu bez męża lub krewnego
- iść do lekarza
- korzystać z różnego rodzaju rozrywek
Brzmi kuriozalnie, prawda? Wszystko zaczęło się zmieniać po rozpoczęciu przez Amerykanów wojny, która obaliła rządy talibów. Urząd prezydenta zaczął sprawować Hamida Karzaja, a przypadło to na lata 2001-2015. Kobiety zaczęły odzyskiwać prawa, a w 2004 roku została uchwalona konstytucja, która zagwarantowała równouprawnienie. Był to naprawdę poważny krok w stronę polepszenia się sytuacji kobiet w tym kraju. Niestety to nie koniec historii. W 2009 roku prezydent Karzaja, pod naciskiem konserwatywnych środowisk, podpisał prawo legalizujące gwałt w małżeństwie. Dopiero kiedy oczy świata zostały zwrócone na ten wątpliwy ,,wyczyn", prezydent wycofał to prawo. Human Rights Watch wydało raport z 2006 roku, z którego wynikało, że 85% Afganek zaznało przemocy fizycznej lub psychicznej. Stwierdzono również, że każdego roku około dwa tysiące obywatelek tego kraju usiłowało popełnić samobójstwo.
Jednym z większych problemów były mordy honorowe, czyli zabójstwa popełniane przez rodzinę, które miało na celu "zmycie hańby" spowodowanej "niemoralnym" zachowaniem. Co gorsza, do uzasadnienia takiego okrutnego czynu wystarczyło czasami samo podejrzenie dopuszczenia się takiego zachowania. W 2014 roku zgłoszono projekt ustawy, która miała zakończyć mordercze praktyki, lecz został on odrzucony przez ówczesny rząd. Rok później, w marcu 2015 roku w Kabulu, podburzony tłum dokonał zbrodni na Farchondzie Malekzady. Została ona fałszywie oskarżona o spalenie egzemplarza Koranu przez mułłę Zajnuddinem z meczetu Szah-e Do Szamszira. Policja starała się chronić kobietę, ale nie udało jej się powstrzymać tłumu. Farchonda była kopana w głowę. Zdarto z jej twarzy burkę. Ciało 27-letniej Afganki przywiązano do samochodu i ciągnięto po ulicy, a na koniec podpalono. Samosąd ten trwał dwie godziny. Późniejsze dochodzenie dowiodło prawdy. W związku z fałszywym oskarżeniem dziewczyny aresztowano 28 podejrzanych, zwolniono ze służby 20 policjantów, którzy byli obecni podczas tego strasznego wydarzenia. Trzech mężczyzn skazano na 20 lat więzienia, ośmiu - na 16 lat, kilku innych - na 10 lat pozbawienia wolności. To wszystko jednak nie zwróci życia młodej i ambitnej kobiecie, która studiowała prawo koraniczne i marzyła o tym, by zostać prokuratorką lub nauczycielką. Tych marzeń już nigdy nie spełni.
Zaczęły pojawiać się działaczki, które zwracały uwagę na dyskryminację i nieludzkie traktowanie kobiet. Jedną z nich była Nadia Sedikki - szefowa departamentu kobiet. Została zastrzelona. Jej poprzedniczka zginęła w zamachu bombowym.
Obecnie za uprawianie sportu przez kobiety w Afganistanie grozi nawet kara śmierci
Dlatego właśnie Afganki musiały uciekać z kraju. Ich występ sportowo pozostawia wiele do życzenia, ale jest on przede wszystkim symbolem odwagi, chęci walki z nieludzkim traktowaniem. Promykiem nadziei dla ich rodaczek, które zmagają się dzień w dzień z różnymi zagrożeniami wynikającymi z ustanowionego (bez)prawa. Oby ich poświęcenie nie poszło na marne, a sytuacja kobiet w ich ojczyźnie zmieniła się na lepsze.
Autor: Bartosz Solak