Przed samym rozpoczęciem pandemii w naszym kraju udało mi się nabyć książkę ,,Brirlliant Orange”, która opowiada o złotych latach reprezentacji Holandii w piłce nożnej. Nie ukrywam, że przed przeczytaniem określenia futbol totalny, czy ,,Mechaniczna Pomarańcza” nie były mi znane na tyle, żeby powiedzieć na głos ,,wow”. Jednak po ogarnięciu tego wszystkiego na spokojnie, w domowym zaciszu przy herbacie, nie zliczę ile razy „wow” padło z moich ust, a ile razy rozszerzyłem powieki z wrażenia, jak coś tak prostego działało tak dobrze. Jednak jakby ktoś nie był aż tak obeznany z pojęciem futbolu totalnego - była to taktyka piłkarska wymyślona przez, określanego przez wielu jako najlepszego trenera w historii tego sportu, Rinusa Michelsa na przestrzeni lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Co najśmieszniejsze - sam zarys jak i większość konspektu taktyki powstała w kawiarni w Wiedniu.
Najbardziej skrótowo, polegała na zaangażowaniu każdego zawodnika na każdej pozycji. Często napastnicy grali na obronie, pomocnicy na napadzie, a stoperzy byli rozgrywającymi piłki w środku boiska. Zawodnicy wyobrażając to sobie w głowie musieli mieć niezłą krzepę, jeszcze lepszą technikę, a kondycję na poziomie wyższym, niż konie. Można by rzec, że efektem ubocznym taktyki holenderskiego szkoleniowca była tzw. pułapka ofsajdowa. Te wszystkie drobne składowe, pozornie niewyglądające, a naprawdę dopracowane, jak Sąd Ostateczny Michała Anioła, doprowadziły do sukcesów głównie holenderskiej piłki. To pod wodzą Michelsa, Ajax Amsterdam oraz reprezentacja Holandii osiągała największe sukcesy zdobywając 4 mistrzostwa Holandii, ówczesną Ligę Mistrzów, doprowadzając Holandię do przegranego finału Mundialu w 1974 oraz wygranego finału Euro w 1988. Wtedy właśnie Rinus stworzył ,,Mechaniczną Pomarańczę” - wyciskając z zawodników maksymalne możliwości boiskowe stworzył perfekcyjnie działającą machinę zniszczenia na europejskich boiskach, istny postrach bez kompletnie żadnego podjazdu. Szybko zaskarbił sobie tym sympatię rodaków, a także stał się symbolem Holandii i nowego Amsterdamu, jak Lennon dla Anglików, tak Michels dla Holendrów. Zrewolucjonizował futbolem totalnym nie tylko Ajax, który sezon przed jego wejściem na posadzkę trenerską bronił się przed spadkiem, a następnie stał się maszyną pressingową, ale także cały świat piłkarski. Wszyscy zobaczyli coś czego dotychczas nie widzieli - to tak jakby na lekcji w podstawówce Pani kazała narysować pomarańczę, a Michels jako jedyny był wyłomem i narysował mechaniczną pomarańczę. Pokazał, że reprezentację Holandii można przebudować lepiej, niż mieszkanie przez Kasią Dowbor - potrzebował przełamania się przez solidne linie obrony, z którymi mierzyli się zawodnicy z miasta kanałów.
Holendrzy od zawsze mieli małą przestrzeń, zarówno terytorialną państwa, jak i boiskową. Rinus wtedy powiedział ,,Muszę wymyślić jakąś niespodziankę - dopuścić obrońców i pomocników do ataku, zrobić im przestrzeń, oczywiście łatwo powiedzieć, trudniej zrobić”. Holender nie musiał uczyć swoich obrońców jak atakować, bo zarówno skrzydłowi, jak i wahadłowi lubią atakować, mają do tego dryg. Musiał natomiast nauczyć ich jak usiąść na psychikę przeciwnika, aby został i asekurował pozycję, podczas gdy pozostali zawodnicy rozejdą się po boisku, jak mrówki i zrobią wolną przestrzeń - przestrzeń, której zawsze Holendrom brakowało.
Po rewolucji Rinesa w futbolu w Holandii zrobiło się prawdziwe bum - używano określenia ,,totalny” na wszystko co nowe, inne, rewolucyjne. I taki właśnie był ten trener, przełamał każde dotychczasowe standardy, taktyki, co dla przeciętnego wyjadacza chleba przed telewizorem mogło wyglądać tylko na zasadzie - przyszedł pan trener, pokazał palcem i powiedział ,,to jest piłka, biegajcie za nią”.
Nie każda historia od razu pokazuje, że wszystko było takie kolorowe oraz idealne jak z bajki - przynajmniej nie ta. Oczywiście, zawodnicy pod wodzą Rinesa byli prawdziwymi potworami pod względem technicznym i głównie fizycznym, jednak po latach piłkarze obecnych kadr przyznali, że od klubowych lekarzy otrzymywali ,,miksturę tabletek”, po której otrzymywali niemożliwego kopa, czuli się silni, niepokonani, nie tracili oddechu. Po kilku latach badań okazało się że była to mieszanka leków przeciwbólowych, rozluźniających oraz co najważniejsze - amfetaminy. Jak widać po tej historii - medal ma zawsze dwie strony.