Nieomal przegapiłem najnowszy album Meek, Oh, Why? (czy to nie mówi czegoś o promocji swoich artystów przez Asfalt?).
21 listopada swoją premierę miał trzeci studyjny longplay Mikołaja, zatytułowany Zachód. Nie zyskał jeszcze należytego rozgłosu wśród portali muzycznych, więc upatrując szansy na zostanie wpływowym głosem recenzenckim, spróbuję się rozprawić z tą płytą w kolejnych linijkach tego tekstu.
Zachód to album zupełnie odmienny od Płyty Rodzaju, która swego czasu ustanowiła Meekajednym z ciekawszych głosów w polskim alt-popie. Klimat tego krążka zapowiedział nam wydany już ponad rok temu singiel 2.0, który znalazł się także na samej płycie. Z perspektywy czasu widać, że tytuł należało traktować jako nowe otwarcie.
W polskiej muzyce nowa płyta wpisuje się w ten nurt gdzieś pomiędzy hip-hopem, a popem alternatywnym, czerpiąc przy tym obficie z
synthowych brzmień. Można dopatrywać się podobieństw do twórczości
Pawbeatsa,
Michała Sobierajskiego, czy
Suwala. Meek, Oh, Why? odnalazłby się pewnie bez trudu w takim projekcie jak
Heartbreaks&Promises duetu
Flirtini (a nadchodzi właśnie jego piąte wydanie).
Pozostając w duchu podobieństw do innych twórców, mam też jedno gorzkie spostrzeżenie. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że nowy Mikołaj, jako „nierapowy raper” nie potrafi uwolnić się od stylu nakreślonego przez Taco Hemingwaya. Naprawdę. I nie chodzi wcale o to, żeby każdego twórcę tego typu porównywać do warszawskiego artysty. Kolejne wersy Zachodu ociekają jednak podobieństwami w tematyce (obserwacja miasta nocą; pewna pogarda, ale też współodczuwanie z imprezową młodzieżą; męcząca <<współczesna>> miłość), ale i składni i budowaniu obrazów. Przykro mi wygłaszać taki sąd, bo sam nie chciałbym w niego wierzyć - Mikołajowi opisującemu słuchanie Niemena z telefonu na krakowskiej ławce ciężko się uwolnić od Taco siedzącego kilka lat temu w Planie B, czy metrze.
PS: Jęki pomiędzy wersami też nie pomagają.
Poza Niemenem Meek w utworach odwołuje sięmiędzy innymi do Bitaminy, parafrazując wersy znanego chyba wszystkim Domu. Natomiast w utworze Papierowa Rocznica sampluje kawałek Beksy Artura Rojka i za to nie zamierzam go chwalić. Pisząc te słowa odtwarzam ten fragment kolejny i kolejny raz i wciąż nie mam pojęcia, co miał w głowie wklejając to między wersy o K-Paxie i zielonych oczach.
Czwarty, tytułowy utwór przynosi nam refren z gościnnym udziałem Sarsy (a także grupy HyperSon, ale większość moich znajomych nie miało pojęcia kim są, więc chyba nie jest to istotne). Piosenka bardzo popowa, z wyraźnymi ambicjami na przebicie się na anteny największych komercyjnych rozgłośni w kraju. Muzyka z gatunku poprawnie sklejonej i wyprodukowanej „na miarę” – ale poza wersem
„pod teatrem bagatela bagatelizuję to” już po drugim odsłuchu nie miała mi nic do zaoferowania.
Ale odchodząc od tego popowego skrzywienia, Zachód ma nam do zaoferowania wiele ciekawego materiału w przystępnej formie, ponieważ album liczy sobie 28 minut w 11 pozycjach. Moim ulubionym utworem pozostanie chyba 2% z mocnym, bogatym, kontrastującym z ascetycznymi zwrotkami, bridgem (choć znów odzywa się w Mikołaju Taco („W kraju Chopina i Szymanowskiego/preludium z IPhona ją wzywa na balet, wow”), mogę mu to wybaczyć, bo to wers dorównujący jakością linijkom z Trójkąta).
Uważam, że Meek, Oh, Why? to twórca, którego warto śledzić, przynajmniej jednym okiem i tę płytę również warto przesłuchać, nawet jednym uchem. I wciąż uważam, że to dobrze dla sceny muzycznej w tym kraju, że mamy kilku takich muzyków. Nawet jeśli ktoś uznaje ten rodzaj twórczości za mało interesujący pop. Wypada więc przyjrzeć się Zachodowi choć raz, na pewno na tym nie ucierpicie. A przy okazji można rzucić okiem na smaczki towarzyszące wydaniu tej płyty – inspirowane estetyką włoskich magazynów mody męskiej lat 40 i 50 sesję zdjęciową i teledysk.
Meek, Oh, Why? – Zachód na półkach sklepowych (przynajmniej tych wirtualnych) i w serwisach streamingowych.
Jakub Buksiński