Opublikowane na Radio Egida (https://egida.us.edu.pl/)

Miód na uszy w postaci albumu „Honey”

Recenzję przygotowała Magdalena Pańczyk. 
Słuchając syntezatorów z płyty „Honey" uśmiech miesza się ze łzami. To emocjonalna podróż, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Robyn na swój szósty album kazała czekać aż osiem lat. Pierwsza dama skandynawskiego popu od lat uświadamia swoich słuchaczy, że ten gatunek muzyczny nie musi charakteryzować się pustym przekazem i wyuzdaniem. Najnowszy album to emocjonalna wyprawa, która prowadzi nas przez bliskość, tęsknotę, radość, smutek i nadzieje. To wszystko ukryte jest w dziewięciu utworach, których słucha się z ciekawością, zastanawiając się, co będzie dalej. Na taki materiał można czekać latami.

                                                                                             

Pierwszy singiel „Missing U" to emocjonalna zabawa na uczuciach słuchaczy. Już w pierwszych sekundach możemy usłyszeć , że to ta stara dobra Robyn, którą kochamy. Wydźwięk syntezatorów, tekst o utraconej miłości i hipnotyzujący wokal w towarzystwie przyjemnego beatu. Żaden kawałek nie może lepiej rozpocząć przygody z tym albumem. Na współczesnej scenie muzycznej nie ma artysty, który lepiej porywa w emocjonalną zadumę. „Baby Forgive Me" i „Send To Robin Immediately" to dwa utwory, które zasklepiają się w jedność. Słuchając tych kawałków możemy odlecieć gdzieś niesamowicie daleko. Ten pierwszy to wprowadzenie do historii, w której nie możemy przewidzieć końca. Delikatne brzmienia i głos Robyn, niczym w zwolnionym tempie, rozprawia się z słuchaczem, serwując mu emocje z najwyższej półki. A to tylko początek. „Send To Robin Immediately" stoi zdecydowanie na najwyższym poziomie w budowaniu napięcia i atmosfery. Od pierwszych dźwięków ilustracja muzyczna wprawia w zachwyt. Słuchacz podczas tego utworu zostaje zatopiony w tytułowym miodzie już na dobre. Tak wiele tutaj słodyczy, zarazem tak wiele prostego, ale nie prostackiego tekstu. „Honey" to miód nie tylko dla uszu. To także słodkie lekarstwo dla naszej duszy. Znając kulisy powstawiania tego albumu możemy stwierdzić, że to lekarstwo naprawdę działa bowiem podczas tworzenia „Honey", Robyn po ciężkim czasie w swoim związku, zeszła się ze swoim partnerem.
 
                                                                                       

Robyn kolejny raz pokazała, że w tym gatunku muzycznym to ona rozkłada karty. Ostatnie dwa utwory na krążku: „Beach2k20" i „Ever Again" są wyskokiem w przeszłość. Słuchając ich, czujemy się jak na dobrej dyskotece z przełomu lat 80 i 90. To one kończą te wyjątkową historię, zostawiając słuchacza z nadzieją, że na kolejny album nie będziemy musieli czekać aż tak długo...
Adres źródła: https://egida.us.edu.pl/kultura/miod-na-uszy-w-postaci-albumu-honey/r3u