Opublikowane na Radio Egida (https://egida.us.edu.pl/)

Jak materializm J.K. Rowling wpędził ją w Cancel Culture

Tekst: Julia Noworzyn
Korekta: AS
Serii o chłopcu, który przeżył, nikomu nie trzeba przedstawiać. Wszystkim jest dobrze znana, a J.K Rowling z całą pewnością nie pozwala nam zapomnieć ani o swoich książkach, ani o sobie. A szkoda, bo im dłużej to trwa, tym gorzej.
O aferze z transofobicznymi wpisami i jej rasistowskim podejściem w samych książkach jest głośno, a to tylko niektóre z zarzutów, jakie można postawić autorce. Kolejnym jest np. notoryczne i jawne wyciskanie naiwnych fanów do ostatniego grosza. Nie mi wartościować wagę tych przewin, ale nic nie rani mnie tak bardzo, jak bezczelne zamienianie jednego z moich najlepszych dziecięcych wspomnień w nieprzerwany strumień mamony. Rowling sprzedała wspomnienia, i to w sposób pozbawiony skrupułów czy jakiejkolwiek klasy. Jej zachowanie w mediach też nie przysparza jej nowych fanów, a starych wręcz zraża do siebie.

Próba reanimowania Harry’ego Pottera trwa już od wielu lat. Trudno określić od czego się właściwie zaczęła, ale oczywistym sposobem na zarobienie na serii teoretycznie zakończonej ponad dziesięć lat temu było poszerzenie uniwersum. Nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, wielu innych pisarzy także wydawało tego typu dodatki, jak choćby Goerge R.R. Martin i jego encyklopedia Gry o Tron. W przypadku Harry’ego Pottera było tego więcej. Znacznie więcej, czyli: Harry Potter- podróż przez historię magii, Qudditch przez wieki, Baśnie barda Beedle’a, Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć (podręcznik z Hogwartu), Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny Scenariusz. Dodajmy do tego nie wydane dotychczas w języku polskim Opowiadania z Hogwartu. Gdyby wciąż było mało, to doczekaliśmy się, o zgrozo, sequelu. Mamy więc przed sobą jeden z najpoważniejszych gwoździ do trumny tej serii – Przeklęte Dziecko.

Powiedzieć, że wydana w 2016 roku kontynuacja serii wywołała burzę wśród fanów, to jakby nie powiedzieć nic. Nastąpiło wyraźne podzielenie opinii, jedni fani stanowczo stwierdzili, że historia Harry’ego Pottera skończyła się, ciągnięcie jej w taki sposób to jawne zarzynanie serii w imię zarobku, drudzy natomiast po prostu cieszyli się z możliwości powrotu do świata czarodziejów. Odniosłam wrażenie, że właśnie na tym sentymencie fanów żeruje J.K. Rowling. Starałam się zachować zimną głowę w tym temacie; to przeciez logiczne, że nie pozbywa się kury znoszącej złote jaja. Czarę goryczy przelało dla mnie jednak (kolejne!) nowe wydanie pierwszej części, Kamienia Filozoficznego. Mamy więc już pierwszą wersje wydania, drugą z odświeżonymi grafikami, trzecią – ilustrowaną, i czwartą – z motywami domów. Tak, wydano serie, która ma po prostu różne kolory okładek. Nie mają ani ozdobnych elementów wewnątrz, jest absolutnie nudą i zwyczajną przynętą na sentymentalnych fanów. Właśnie dlatego gdybym mogła zadać pytanie pani Rowling, to spytałabym, „Jak to jest żerować na ludzkich wspomnieniach?”. Bo dla mnie tym właśnie jest dalsze brnięcie w tę serię. Miażdżeniem przez konsumpcjonizm jednej z najlepszych powieści dla dzieci.

Oczywiście można powiedzieć – nie chcesz, nie kupuj. Rowling ma prawo wydawać wszystko i robić co chce z własną serią. Osobiście uważam, że autorzy są jednak choć częściowo odpowiedzialni za własną serię i to co się z nią dzieje, jak oddziałuje na fanów i co sobą przedstawia. Autorka dawno przekroczyła granicę dobrego smaku, co tyczy się nie tylko jej chęci zarobienia na serii, ale też ogólnych emocji narastających wokół samej Rowling. Ma na swoim koncie kilka poważnych „potknięć”, jej czyny są często kontrowersyjne, a momentami wręcz karygodne. Wspomniana już wyżej transofobia, wpychanie postaci w sztywne ramy kulturowe i kierowanie się stereotypami w książkach to gorący temat i coraz więcej fanów odcina ukochaną serię od wątpliwej moralnie autorki. Dodajmy do tego sztucznie stworzone postacie mniejszości seksualnych, w celu nadania fałszywej różnorodności tak, jak miało to miejsce w przypadku Dumbledora i mamy idealnego kandydata na tzw. cancel culture.

Cancel culture jako forma ostracyzmu to zwyczajne „anulowanie” kogoś za czyny naruszające ogólnie przyjęte normy społeczne; swoiste wykluczenie i głośna krytyka. Osobiście sądzę, że Rowling jak mało kto zasłużyła sobie na taką formę odrzucenia przez fanów. Nie ma wątpliwości, że materializm autorki także przyczynił się do upadku jej „marki”. Oczywiście wciąż może robić, co uważa za stosowne, wciąż może naciągać fanów serii na kolejne sztuczne poszerzania uniwersum, wciąż może komercjalizować dzieło swojego życia, wciąż może publikować kolejne naganne wpisy. Harry Potter i tak stał się już czymś więcej niż serią z dzieciństwa. Z własnej woli Rowling zmieniła chłopca, który przeżył, w maszynę do zarabiania pieniędzy, z gigantycznym skandalem w tle.
Adres źródła: https://egida.us.edu.pl/felieton/jak-materializm-j-k-rowling-wpedzil-ja-w-cancel-culture/rub